Nie wytrzymałam....
Dostała na imię Cherry. Przyjechała do mnie wczoraj po 19-tej. Szybka kąpiel aby zmyć zapachy schronu. W kąpieli grzeczna jak aniołek
Cherry znalazła sie w schronisku prawie rok temu. Miała ogromną rane w prawym boku. Szyli ją, operowali - pół roku. I jak to bywa z ogromem psów zginęła w tłumie a ze nie pies z salonów pachnący i wyfryzowany to przysłowiowy " pies z kulawą nogą" nią się nie zainteresował. Aż nie zobaczyłam jej zdjęć. Odsiedziała swoje. Czas aby los się odmienił.
Dostała na imię Cherry. Jest jak wisienka z mocnego likieru. Bardzo szybko uderza do głowy i można wpaść w nałóg

Pies przytulający sie niesamowicie, wskakujący na kolana i łaknący bliskości x milion. Całuśna do tego i milusińska. A po kąpieli wskoczyła do mojej mamy na łóżko i....przylgnęła aż do rana! Mama jest nią zachwycona

Ale nie jest to wyłącznie łóżkowy pies. Potrafi się bawić, szaleć z Zirą. Potrafi też aportować

Zna pluszaki i z zapamiętaniem robi im wiwisekcje

Grzecznie tez zrozumiała że nie może nieustannie siedzieć na łóżku

posłanko polubiła

Na tą chwilę jest to pies bez wad. Ale poznajemy się dopiero
Cherry w obiektywie malawaszki
Szukamy super domku dla radosnej przylepy.